Autor grafiki: Oliwia Czyzak
Imię: Od narodzin jej rodzicom trudno było wybrać dla niej odpowiednie imię, które, choć w połowie pasowałoby do jej żywiołowego charakteru. Ojciec, zaślepiony całkowicie miłością do swej najstarszej córeczki, nie godził się na byle jakie nazwanie jego oczka w głowie. W końcu jednak po wielu kłótniach i dyskusjach wraz ze swoją partnerką nazwali ją Reiko.
Wiek: 3 lata 4 miesiące. Trudno uwierzyć, że ta mała, dopiero niedawno narodzona wilczyca, jest już dorosła i gotowa na nowe przygody.
Płeć: Wadera
Żywioł: Lód, Powietrze, Muzyka, Czas
Stanowisko: Strażnik Dzienny
Cechy fizyczne: Reiko jest smukłą i dostojną waderą, z którego pyszczka nie znika zadziorny uśmieszek. Jej patrzące na wszystkich wesoło ametystowe oczy, otoczone są ciemnofioletowymi okręgami, nadającymi jej urokliwego i lekko zalotnego wyglądu. Prawe z nich zakrywa postrzępiona jasnofioletowa grzywka z ciemniejszymi końcówkami. Grzywka zlewa się z bujną i puszystą sierścią na szyi, która w zimne dni chroni ją przez zmarznięciem. Długi ogon wadery od dziecka odznaczał się niezwykłą puszystością, zaś smukłe i długie łapy są tego samego koloru co reszta sierści, lecz tylna ich część opatula granatowy odcień. Małe podeszwy łap są koloru oczu.
Cechy charakteru: Reiko jest inna od wilków, które zna. Jej specyficzne poczucie humoru zabija nudę, przekształcając ją w śmiech i często wymyśla niesamowite historie, które później opowiada najbliższym. Fioletowooka wadera jest towarzyska i szybko nawiązuje nowe przyjaźnie, wręcz ciągnie ją do innych wilków. Ubóstwia aktywność fizyczną, w każdej istniejącej postaci, czy to pływanie, bieganie, czy też polowanie. Wyjątkami są dni w pracy, gdzie musi zachowywać się należycie, oraz dni wolne, kiedy to niemożliwym jest, wyciągnięcie jej z przytulnego gniazdka. Kocha przygody i chętnie chodzi na polowania lub zwykłe spacery z przyjaciółmi. Często zdarzają jej się różne wypadki przez to, że zawsze chodzi z głową w chmurach. Nie uważa się za bardzo potężną, ale jeśli jej nie docenisz, licz się z... pewnymi nieprzyjemnościami z jej strony. Oprócz tego jest niezwykle szybka, wysportowana i zwinna. Wygląda dość spokojnie i nawet uroczo, lecz gdy ktoś ją zdenerwuje, potrafi zaleźć za skórę, a nawet zabić. Choć sama tego nie widzi, to samica jest bardzo odważna, lecz boi się śmierci i łatwo ją złamać bądź zirytować.
Potrafi porządnie odpyskować, gdyż nie jest idealna i nie zgrywa nikogo idealnego. Jest po prostu sobą, z czego jest zadowolona. Bywa naprawdę bezczelna, a wręcz zarozumiała, a przede wszystkim — nierozgarnięta. Spryt nigdy nie należał do jej mocnych cech, aczkolwiek w sprawach sercowych jest podstępna...
Nie jest też pewna, czy bycie sobą i niepodlizywanie się innym to wady, no ale cóż... Dla nowych osobników stara się nie okazywać uczuć, co wyraźnie odbija się na jej pyszczku oraz postawie ciała, lecz gdy tylko kogoś bliżej pozna, automatycznie zmienia swoje nastawienie. Ma napady melancholii, która uderza w nią nagle, ilekroć jest sama. Jako kolejną wadę można tu podać złośliwość, którą okazuje tylko w stronę samic, które w jakiś sposób zagrażają jej pozycji, lub próbują odebrać upatrzoną ofiarę. Nie jest w końcu nieśmiertelna, lecz nie śpieszy jej się na drugi świat i w żadnym razie nie pozwoliłaby się degradować do niższej rangi. Mówiąc krótko — a kij wie, jaka jest naprawdę. Wszystko wyjdzie w praniu.;
Cechy szczególne: Raczej niczym się nie wyróżnia. Jest ładna, wesoła, jak wiele innych stworzeń na tym świecie. Wyróżnia ją jedynie charakterek.
Lubi: Wadera uwielbia śpiewać, flirtować i tańczyć, choć tego ostatniego, nigdy nie odważyłaby się zrobić przy drugiej osobie; Kocha Nutelle, chociaż jej nie je. Nie pytajcie, skąd ma ten cały zapas słoików;
Nie lubi: Najbardziej na świecie nie lubi samotności, nadmiernego hałasu, kłamstw i zdrad i ostrego jedzenia; Zarozumiałych i chamskich osób, bez względu na swój charakter; Nie cierpi przestrzegać zasad, głównie tych, które jej nie pasują. Przykład? Najlepszym przykładem jest zachowanie ciszy bądź kulturalne zachowanie — takim "pierdołą" mówimy nie albo przynajmniej według Reiko; Bezmyślnych postanowień, które przynoszą tylko kłopoty;
Boi się: Samotności; Brak akceptacji ze strony innych;
Moce:
=> Icefirespark — Reiko wytwarza dość silną energię, przypominającą płonące, lodowe ognisko, które iskrzy się z całego jej ciała. Każdy, kto zetknie się wtedy z nią, pada na ziemię, trzęsąc się z bólu | Nie może tego zbyt często używać, gdyż zaraz po tym traci przytomność;
=> Uzdrowienie maną — Dzięki pocałunkom potrafi przerzucać swoją manę na innych, uzdrawiając ich rany. Niestety moc działa tylko na powierzchowne zadrapania i skaleczenia;
=> Hipnoza — Wilczyca posiada naprawdę piękną barwę głosu, lecz rzadko kiedy śpiewa. Powodem tego jest hipnoza, w jaką wpada każdy, kto usłyszy jej piosenkę;
=> Fala dźwiękowa — Tak zwany ogłuszający krzyk. Rei krzyczy przeciągle, wytwarzając potężną falę dźwiękową, która ogłusza i odbija przeciwników na kilka metrów
=> Potrafi czytać z gwiazd.
Historia: Słońce chybiło się już powoli ku zachodowi, ustępując miejsca złowieszczej nocy, która jakby czując panujący nerwowy nastrój, postanowiła obdarować nasz świat nieprzyjemnym chłodem i zimnym deszczem, którego nie zdołałam uniknąć. Osłonięta tylko resztkami zżółkniałych liści i dużymi koronami drzew, obserwowałam smutny krajobraz, gdzie zarówno maleńkie, jak i duże krople wody spadały z ciemnych chmur niczym harem rozwścieczonych szerszeni i atakowały wszystko, co napotkały na swojej drodze, pozostawiając po sobie tylko chaos... Miliony myśli... Takich właśnie jakie w tej chwili przelatywały mi przed oczami, których nie sposób było zatrzymać i które kłuły jak maleńkie szpilki wbijane w równie niewielkie ciałko... Nie potrafiłam ich uporządkować. Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość mieszały się ze sobą, rozsiewając istny zamęt... Nie chciałam tak zareagować, nie chciałam znowu kogoś odtrącać. Nie chciałam widzieć strachu i niepewności w oczach tych, którzy, choć odrobinę darzyli mnie uczuciem. Czasu jednak nie cofnę — pomyślałam smętnie, zanurzając się we wspomnieniach. A było to tak:
„BYŁO WCZESNE, DOŚĆ MROŹNE POPOŁUDNIE, GDY WRAZ Z NAJPOTĘŻNIEJSZYM, A ZARAZEM NAJLEPSZYM SAMCEM NA ŚWIECIE PRZEMIERZAŁAM TEREN PO TERENIE, BY LEPIEJ POZNAĆ ICH SEKRETY I POJĘCIA, BY PÓŹNIEJ SAMEJ MÓC OPOWIADAĆ TO SWOIM DZIECIOM. „ZABAWNE NIE?” - POMYŚLAŁAM, ZERKAJĄC NA JEGO BIAŁE JAK ŚNIEG FUTERKO Z MAŁYMI CĘTKAMI NA GRZBIECIE I OGONIE ORAZ FIOLETOWYM WRĘCZ BORDOWYM OPUSZKOM ŁAP. SŁUCHAJĄC I WCHŁANIAJĄC KAŻDE SŁOWO SAMCA U MEGO BOKU, UWAŻNIE STĄPAŁAM Z UNIESIONĄ GŁOWĄ I PROSTĄ SYLWETKĄ PO POKRYTYM PRZEZ BIAŁY PUCH ŚCIEŻKĄ, BO WEDŁUG NIEGO, TAK WŁAŚNIE WINIEN PORUSZAĆ SIĘ KAŻDA DOSTOJNA WADERA, KTÓRĄ I JA MIAŁAM KIEDYŚ ZOSTAĆ.
- REIKO, SŁUCHASZ MNIE? - POTRZĄSNĘŁAM GWAŁTOWNIE GŁOWĄ, SPOJRZAWSZY W AMETYSTOWE OCZY TATUSIA, KTÓRE PO NIM ODZIEDZICZYŁAM.
- UM... WYBACZ TATUSIU, ZAMYŚLIŁAM SIĘ TROCHĘ. - ODRZEKŁAM, PATRZĄC PRZEPRASZAJĄCO NA NIEGO, CHOĆ NIE WYDAWAŁ SIĘ ZBYTNIO TYM PRZEJĘTYM. UŚMIECHNĄŁ SIĘ DO MNIE, PO CZYM NAGLE PRZYGARNĄŁ DO SIEBIE I MOCNO PRZYTULIŁ.
- NIC SIĘ NIE STAŁO CÓRECZKO — SZEPNĄŁ MI CZULE DO UCHA, CO UWIELBIAŁAM NAJBARDZIEJ. TO JEDNA Z NIEWIELU CHWIL, W MOIM KRÓTKIM ŻYCIU, KTÓRE BYŁY WARTE ZAPAMIĘTANIA. - MÓWIŁEM CI JUŻ, ŻE JESTEŚ MOIM SKARBEM? - SPYTAŁ, PATRZĄC MI GŁĘBOKO W OCZY, A JA Z CICHYM ŚMIECHEM OCHOCZO POKIWAŁAM GŁÓWKĄ. „TAK BYWA, GDY JEST SIĘ UKOCHANĄ CÓRECZKĄ TATUSIA” - POMYŚLAŁAM, WTULAJĄC SIĘ W JEGO MIĘKKIE, BIAŁE FUTERKO, GDY NAGLE COŚ MNĄ SZARPNĘŁO, ODRZUCAJĄC W GĘSTE KRZAKI”.
Ocknęłam się z transu, nim dotrwałam do końca wspomnienia i czując na policzkach słone strumyki łez, szybko wytarłam je łapą. Wstałam, rozglądając się na boki. Było bardzo późno. Na tle czarnego nieba przebijał się przez mgłę okrągły księżyc, mętnie oświetlając spowitą przez mrok i zwątpienie drogę.
- Czas ruszać — szepnęłam do siebie, stawiając powoli pierwsze, małe kroczki. Krocząc ku nieznanemu, przemierzałam pasma górskie, nie zastanawiając się, czy gdzieś w oddali nie czyha na mnie niebezpieczeństwo. Nie zwracałam uwagi na pohukiwanie sowy, której tu teoretycznie nie powinno być ani skrzeczące gałęzie drzew, czy deszcz, który przeszył mnie swoim zimnem na wskroś. Nie mogłam wszak nic na to poradzić. Taki już los samotniczki, która opuściła domowe zacisze. Wataha, wataha i jeszcze raz kolejna sfora. Zmieniałam je tak naturalnie, jak zmieniają się pory roku. Nigdzie nie potrafiłam zagrzać miejsca, odnaleźć się wśród rówieśników. Zawsze znajdowałam jakieś „ale".
- Sama już nie wiem, co robię i dokąd idę. Może trzeba było zostać w domu? Rodzice na pewno ucieszyliby się z mojego powrotu. - przystanęłam na chwilę, oglądając się za siebie. Serce podpowiadało mi, bym zawróciła, lecz dusza i talizman, który otrzymałam od ojca, pchały mnie w zupełnie innym kierunku. I choć próbowałam oprzeć się ich woli, za każdym razem ponosiłam klęskę. Po kilku próbach poddałam się, pozwalając mojemu ciału podążać dalej. W końcu mój żywioł to niebezpieczeństwo. Kiedyś bardziej uwielbiałam dreszczyk, jaki przepływał przez moje ciało w postaci gorącej krwi. Zawsze, gdy trzeba było pójść na przeszpiegi, co najbardziej lubiłam, działy się dziwne rzeczy. Przywódcy zazwyczaj wysyłali swoich skrytobójców. Jak dla mnie wysłanie nierzucającego się w oczy wilka na taką misję to tak jak podanie podejrzeń na złotej tacy. Nie wiem, czemu tak to się mówi, ale mniejsza z tym. Zawsze spisek wychodził na jaw. Aż pojawiałam się ja. Zbierając informacje o tym i o tamtym, zawsze byłam w centrum uwagi. Dzięki temu nikt nie podejrzewał, że mogłabym być szpiegiem. Zawsze po udanej misji, odchodziłam z danego królestwa, pozostawiając sprawy własnemu losowi. Mam w końcu dożywotnie zwolnienie ze służby. Za co? Za to, że uwiodłam najważniejszego samca w kraju? A może dlatego, że miałam dość nacisków ze strony przywódców, iż powinnam skupić się na „rozmnażaniu"? Skończyłam z tym... Szukam od pewnego czasu spokojnego i bardzo romantycznego miejsca, gdzie nikt nie będzie mi mówił, kim mam być i jak żyć...
- Jawwwnnn, łapy mam jak z waty — powiedziałam do siebie, przeciągając się, po czym rozejrzałam się po raz któryś. Dopiero teraz zwróciłam uwagę swoje położenie. Góry były daleko za mną, rzucając olbrzymi cień na okolice. Mimo wszystko z uśmiechem dostrzegłam niewielką jaskinię, w której postanowiłam przenocować. Położywszy się na miękkim mchu, zasnęłam niemal natychmiast.
Nastał już nowy dzień, choć zdawałoby się, że dopiero co zaczęła się noc. Rześkie powietrze po deszczu i cisza lasu... wszystko było takie cudowne, a najbardziej to leżenie w słońcu na łące i spoglądanie w bezchmurne niebo... Nie sądziłam, że spędzenie wolnej chwili na lenistwie, będzie takie przyjemne. Brakowało mi tego ciepła, gdy na mój pyszczek wkradał się uśmiech, albo tego przyjemnego mrowienia, gdy śmiałam się wniebogłosy i pękałam na ziemi, trzymając się za bolący brzuch. Błogość tliła się we mnie, ale przez jeden mały szczegół, nie potrafiłam do końca cieszyć się tym dniem. Znajdowałam się na terenie jakiejś sfory. Byłam tu obca, więc w każdej chwili mogłam zostać zaatakowana. Coś jednak mi podpowiadało, że to właśnie tutaj miałam się znaleźć. Coś przyprowadziło mnie w to miejsce, więc nie zamierzałam uciekać. Zamiast tego wspominałam dawne czasy. Przypomniało mi się lato, gdy miałam ochotę zabić słońce... Uśmiechnęłam się na to wspomnienie, po czym wstałam. By rozprostować kości, ruszyłam pędem w stronę lasu, dokładnie tak, jak feralnego dnia.
Coś nagle wyskoczyło z ciemności i z głośnym piskiem zaryło o ziemie. „Za blisko, nie zdążę wyhamować!” - pomyślałam, nim z hukiem wpadłam na tajemnicze stworzenie. To chyba wilk... Otrząsnęłam się szybko, wstając z osobnika płci żeńskiej. Odsunęłam się nieznacznie, lustrując ową waderę, której skrzydła, wygięte były pod dziwnym kątem. Nim się jednak porządnie przyjrzałam, leżałam już na plecach, przyciśnięta do ziemi.
- Kim jesteś i co tu robisz?! - usłyszałam nad sobą jej drwiący głos.
- Nie twój interes! - warknęłam ostrzegawczo, ukazując swoje śnieżnobiałe kły. Przy użyciu większej siły, udało mi się wyswobodzić. Patrzyłyśmy na siebie wrogo, szczerząc kły.
- Zadałam Ci pytanie! - uśmiechnęłam się do niej słodko, nim całkiem wybuchłam śmiechem. Patrzyła na mnie jak na wariatkę. - Z czego się śmiejesz!?
- Wybacz... - parsknęłam, opanowując się nieco. - Ta sytuacja nieco mnie rozbawiła.
- Co w tym niby zabawnego?
- Cóż... - uśmiechnęłam się do niej. - Najpierw padłaś z impetem na ziemie, ryjąc pyskiem o piach. To było przekomiczne!
- To wcale nie było śmieszne! - naburmuszyła się, robiąc przy tym dziwną minę. Jej postawa się zmieniła. Nie była już taka najeżona, gotowa do skoku.
- No dobra, już koniec żartów. Jestem Reiko i szukam nowego domu. - uśmiechnęłam się delikatnie. - A ty kim jesteś?
- Nazywam się Zafira. Jestem członkiem rady Watahy Mrocznych Skrzydeł. Jeśli szukasz nowego domu, choć ze mną.
I tak oto dołączyłam do watahy.;
Zauroczenie: Jeszcze nikogo nie poznała, ale wszyscy są wolni i do wzięcia, więc może któryś okaże się tym jedynym.
Głos: Jest mimem, który nie ma głosu.
Partner: Nie miała i jak na razie nie ma.
Szczeniaki: Nie śpieszy jej się do założenia rodziny.
Rodzina:
=> Elrondis — ojciec Reiko. Ten pewny siebie i figlarny albinoski samiec o oczach błękitnych jak niebo, mierzący 80 cm i ważący 65 kg, dla bliskich był wzorem, którego szanowali wszyscy przyjaciele. Mogłoby się wydawać, iż ktoś taki nie byłby dobrym opiekunem i ojcem dla malutkiej wilczycy, która dopiero rozpoczynała swoją wędrówkę po świecie. Nic mylnego! Wręcz przeciwnie, gdyż to właśnie od niego Rei otrzymywała najwięcej miłości i wsparcia. Był odpowiedzialnym ojcem i partnerem, który każdą wolną chwilę poświęcał ukochanej i na opiekę nad swoimi dziećmi. Marny żywot tego, kto ośmieliłby się tknąć jego rodzinę.
=> Loravani — najcudowniejsza istota na świecie, czyli matka Rei. Piękna, niebieskooka wilczyca o ciemnym jak burza umaszczeniu i zabawnym poczuciu humoru. To właśnie ona, opiekowała się swoimi dziećmi, nie bacząc na obowiązki, jakie na niej ciążyły. Odważna, sprawiedliwa a nade wszystko zadziorna.
=> Mayhem — starszy brat Reiko, który swoją arogancją, bezczelnością i impulsywnością, doprowadza ojca do białej gorączki. Młody, ledwo 5-letni samiec nie kwapi się, by się sparować i założyć rodzinę, gdyż według niego, zamknie mu to drogę ku wolności. Odetnie od flirtów z samicami i odizoluje od przygód. Zamknie w małej, ciasnej klatce, w której pod pozorami spokoju i dorosłości, będzie musiał żyć. Mimo swojego ciężkiego charakteru zawsze beczał na swoje młodsze rodzeństwo. Chronił i otaczał opieką, jak i również odganiał adoratorów swojej jedynej siostrzyczki.
=> Amarioch — starszy o kilka minut brat Reiko odznaczał się wyjątkową dojrzałością i spokojem, którą odziedziczył po ojcu. Już od małego z łatwością rozstrzygał spory między innymi osobnikami i z łatwością odnajdywał się w skórze wojownika. To właśnie było jego powołaniem i ku temu kroczył, pewnym siebie ruchem. W tej spokojnej pogoni za marzeniami, zawsze znajdował czas dla swojej siostry, którą zabierał na wycieczki i z którą uczył się polować. Choć próbował ukryć swoje uczucia, Rei wiedziała, że braciszek Mayhem był jego idolem i wzorcem, któremu chciał dorównać. Może kiedyś się to uda.
=> Exan Whitemare — choć nie są rodziną, Reiko zalicza go do grona najbliższych. Najlepszy i jedyny bliski przyjaciel, jakiego posiadała samica w czasie swojego dzieciństwa. Pomimo zakazów rodziców, wymykała się z jaskini, by pobawić się z owym samcem. Ich przyjaźń kwitła, zmieniając się w głębsze uczucie, lecz ich drogi rozstały się któregoś dnia. Zostały jednak wspomnienia i niezapomniane historie, które na zawsze połączyły te dwa małe wilczki.
Jaskinia: Jezioro Górskie
Medalion: Brak
Towarzysz: Brak
Inne zdjęcia: Brak
Przedmioty kupione w sklepie: Brak
Dodatkowe informacje: Reiko z natury jest bardzo żywiołowa, więc po całodniowej aktywności, resztę wolnego czasu spędza na spaniu. Najlepiej gdzieś blisko morza. Łatwo ją więc zlokalizować; Bardzo kocha BIAŁE króliczki i ich świeże mięsko, które smakuje zupełnie inaczej, jak innych rodzai królików; Lubi opowiadać historie swojego życia i jest zadowolona, kiedy ma okazję podzielić się chociaż jedną z nich, a przy tym trochę ponarzekać na ten beznadziejny świat; Jej marzeniem od zawsze było wybranie ścieżki wojownika, ale bała się, że znając umiejętności walki, może wyrządzić komuś jeszcze większą krzywdę;Jeżeli zaśpiewa naprawdę wysokim altem, jest w stanie uśpić inną osobę. Można to nazwać narkozą na zawołanie;
Umiejętności:
: Siła: 100
: Zręczność: 100
: Wiedza: 100
: Spryt: 200
: Zwinność: 100
: Szybkość: 150
: Mana: 50
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz